środa, 24 lipca 2013

***Bo Aven...:***


Parę faktów dotyczących mojej skromnej osoby, a raczej kilka myśli, które mam.

Bo Aven…:

-  boi się szczęścia, ale Aven się uśmiecha
-  boi się miłości, ale Aven kocha, lecz skrycie
-  boi się braku akceptacji , bo już kiedyś to przeżyła
-  boi się krytyki, chociaż wie, że ona jest w życiu potrzebna
-  boi się samotności, chociaż większość swego życia spędziła sama
-  boi się utraty kontroli nad sobą, bo wie, że to może się źle skończyć
- pragnie ciepła, czułości i poczucia bezpieczeństwa, ale nie wierzy w jakiekolwiek ku temu możliwości
-  przyzwyczaiła się do smutku i teraz, gdy czuję radość, stwierdza, że to dziwne
-  kocha przyrodę jako coś, co jest piękne samo w sobie
-  kocha wyzwania, chociaż ostatnio niekoniecznie je podejmuje, ale towarzyszyły jej one w życiu od zawsze.
-  kocha swoją gromadę ludzi, których uważa za wyjątkowych
-  ma własny świat, do którego często ucieka
-  odbiera świat na swój własny, specyficzny sposób, odmienny od innych ludzi
-  wie, że nie jest w niczym najlepsza, chociaż chciałaby chociaż w jednej dziedzinie błyszczeć
-  lubi się uczyć, chociaż niekoniecznie na własnych błędach…



Itd. Kiedyś może napiszę więcej.

środa, 10 lipca 2013

*** Mam dość tego... XD ***


Mam już dość tego.. smutku. Tego jak bardzo się z nim związałam. Tego jak bardzo uważam mój smutek za normalność, a radość za coś dziwnego. Koniec z tym. Radość, szczęście, uśmiech na twarzy – te trzy stany są takie cudowne. Mam dość tego, że myśli o Tobie lub kimkolwiek, do kogo tak wiele czułam, sprawiają me łzy, mój ból, mą własną bezsensowną rozpacz. Bo przecież sama do tego doprowadziłam nie? Głupie to wszystko. Wracanie do wspomnień, do przeszłości, do dawnych ran i po co? Kompletnie bez sensu. Wspominanie czasów, gdy wszystko w mym życiu powodowało płacz, gdy na ludzi nie mogłam polegać… Gdy byłam sama, a stworzenie, co dawało mi niesamowitą radość wcześniej, nagle zmarło i nastąpiła owa samotność.. To jest przeszłość, część mnie. Powinnam uznać to za zamknięty rozdział. Nie uznaję, ale od dziś me podejście po raz kolejny się zmienia. Już nie będę do tego wracać przy każdym niepowodzeniu. Dziś mym myślom o Tobie powiem stop i powinny mnie posłuchać. Yu, jedna z osób, która tak na mnie działa, mój najlepszy przyjacielu. Cieszę się, że pojawiłeś się w mym życiu, choć z drugiej strony czasem chciałabym o Tobie zapomnieć. Chciałabym zakończyć ten już właściwie nieistniejący kontakt. Choć znowu z jeszcze innej perspektywy chce wiedzieć, że u Ciebie wszystko dobrze. Bo przecież chciałam zawsze twego szczęścia, nie? :D Zawsze będę twoją przyjaciółką, choćby na tej drodze przeszkód było bez licha.

Przedwczoraj Ty też zburzyłeś mój ostatni okres radości pewnymi informacjami. To było przedwczoraj. Dziś jest już dobrze właściwie od wczorajszego wieczora. Nie zapomnę o Tobie, przecież Cię kocham głupku xd, lecz zapomnę o łzach, o tym, że kiedyś wszyscy bez kresu mogli mnie ranić do woli. A ja tylko to znosiłam, choć jak z dzisiejszej perspektywy patrzę – te ich ranienie to były głupie żarty, nieraz śmieszne, a ja po prostu za bardzo się przejmowałam i przyjmowałam to do siebie. Dziś jest inaczej. Przed komputerem siedzi kompletnie inna osoba. Czy już dojrzałam? Nie sądzę, żeby ten proces dopełnił się u mnie tak do końca. To jednak ma swoje plusy. Bycie dzieckiem jest fajne, a za takowe się uważam. Mogę robić jeszcze coś, co nie wypada dorosłym i jednocześnie i tak łamać prawa przysługujące dzieciom. :P Hehehehe. Radość. Ona daje energię. Kiedyś tego nie wiedziałam. Gdy człowiek jest szczęśliwy to inni odczuwają jego radość i nieraz przejmują ją od niego. Taki człowiek błyszczy, a przynajmniej tak można to określić. Uśmiech taki od tak, taki do przyjaciół, ciepły, z miłości, wywołany czyimś zachowaniem.. to dobry stan. Będąc uśmiechniętym nie odczuwamy trosk, nie odczuwamy zmartwień. Jesteśmy w pełni zdolni skupić się na chwili i korzystać z niej, a przecież o to chodzi? I ja właśnie od dziś chcę żeby ten stan u mnie trwał. Radość taka w pełni, nie do opisania, nie do ogarnięcia, nawet stan głupawki xd. Nie mogę się wręcz doczekać jak tak będzie. A czemu tak? Bo wszystko w mym życiu zaczyna się prostować, wszystko zaczyna być dobrze. Może wreszcie nawet znajdę w tym świecie swoje miejsce? Czuję, że coś się zmienia.. na lepsze. Nie może wiecznie być źle. Nie można tak długo trwać w emocjonalnej huśtawce i pustce. Trzeba w końcu stanąć na nogi, być gotowym do biegu i nawet zacząć biec w walce o swoje życie. I wygrać te walkę, gdzie zawsze wcześniej to życie i smutek w nim nas przytłaczały. Mam nadzieję, że dobrze myślę.. No nic.
W każdym bądź razie jestem szczęśliwa i tak ma być.


Ostatnio dziękowałam osobom poznanym z RPG. Dziś podziękuję osobom z mego otoczenia. Cieszę się, że one są i chociaż marudzę, że mnie nie rozumieją, że czegoś w tym miejscu, gdzie mieszkam mi brak.. Mam nadzieję, że one mi to wybaczają. Dziękuje rodzinie, znajomym za to że po prostu są dla samego bycia i wsparcia. Dziękuję Wam za imprezy, za wyjścia na dwór, za siedzenie w szkole i czekanie na dzwonek.. Za wszystkie przyziemne sprawy, które z Wami dziele. Po to niby ma się przyjaciół. Jola, Becia, Emilka <3 <3 <3 <3 <3

niedziela, 7 lipca 2013

*** RPG *** Przerywnik ***


         Jak był na początku opis, tak teraz go nie ma i kij z tym, że nikt go nie widział. To blog właściwie tylko dla mnie xd, choć teraz paru osobom dałam do niego linka.
Wtedy postanowiłam, że ten blog to nie będzie tylko zbiór opowiadań, które ktoś kiedyś przeczyta i zapomni, albo na którym będzie się czatowało i czekało na kolejne rozdziały. :) Bo ja tam twierdzę, że pisanie czegoś na siłę, czy też zmuszanie się do pisania choćby raz na miesiąc jest bez sensu.. Ale z rpg to już jest inaczej.. No właśnie. Skąd, po co i dlaczego ten tytuł oraz ten post? Obiecałam sobie, że ten blog będzie też miał część moich myśli, część, którą zapisuję również we własnym prywatnym pamiętniku, ale tu będę pisać to innymi słowami, albo czasem z innej perspektywy.
No dobra - do właściwego tematu...



         Do tej pory uważałam, że pisać to ja zaczęłam w momencie, gdy pierwszy raz zetknęłam się z blogami, kartami postaci i grą na chatach. To nie jest do końca prawda. Właściwie ja już jako dziecko w pierwszej klasie podstawówki coś pisałam. Wtedy to był krótki moment, gdy pisałam wiersze..czy raczej coś, co od biedy na taki wiek można tak nazwać XD. Uważam tak, bo w obecnych czasach, jak tylko je czasem oglądam, to śmiać mi się chcę.. Z tego jak bezsensowne rymy udawało mi się sklecać. Robiłam to z przyjaciółką, pierwszą, którą za nią uważałam.. choć dziś to już nawet z nią od kilku lat słowa nie zamieniłam, ani nie widziałam się na oczy. No mniejsza. Potem jak to w podstawówce zadali nam na polski napisać parę opowiadań.. I w sumie nie wiem i nie rozumiem, jak to jest, ale zawsze, gdy dostaje temat ze szkoły do napisania to potem męczę się nad nim bardzo długo, a gdy już sama piszę coś z własnej inicjatywy, to nie potrzebuje czasu, godzin - wtedy wystarczy wena. A jednak właśnie tak to jest. W każdym bądź razie pisałam wtedy te owe opowiadania na różne tematy, te charakterystyki następnie, potem w gimnazjum rozprawki, a w obecnych czasach męczę się w Liceum nad interpretacją. No i dodając dodatkowo od 2007 roku prowadzę owy pamiętnik, bez którego, chociaż ostatnio rzadko w nim coś bazgrzę, nie wyobrażam sobie życia. Ktoś mi mówił, żebym wywaliła te, które mają w sobie zawstydzające wspomnienia, a ja tego nie robię. Dlaczego? Bo dzięki temu zawsze mogę przypomnieć sobie błędy, własny punkt widzenia w danym czasie i w ogóle przypomnieć sobie, co czułam kiedyś i jaki ma to na mnie wpływ teraz. A wierzcie mi, że ma duży... 



         Co do RPG.. Pisać zaczęłam w 2010 roku, w listopadzie. Pamiętam to jak dziś, choć w sumie wiele czasu nie minęło. Dziś jest już 2013, a ja mam wielu stamtąd znajomych, chociaż moich realnych znajomych bawi moje podejście do tego i takie przywiązanie xd . No cóż - mnie samą też to bawi. RPG zaczęłam od WILCZEJ WATAHY PRAWDY, gdzie wcieliłam się w postać małego wilka samca, NEW'IEgo, potem powstała AVENLIE DAYBREAK i tak już zostało. Od tej pory tak do mnie większość internetowych znajomych mówi :"AVEN", chociaż jak liczyłam ostatnio - stworzyłam aż ok. 20 charakterów i wykreowałam tyle różnych imion. No cóż - nieważne . W każdym bądź razie.. RPG na tamten okres, gdy zaczynałam, bardzo mi pomogło. Zmieniło mnie, pozwoliło zyskać pewność siebie, przestać przejmować się jakąkolwiek krytyką. Poznałam wielu ludzi, tych wartościowych, bliskich dziś dla mnie, jak i tych, którzy nic dla mnie nie znaczą, bo byli tylko na chwilę, aby zaraz zniknąć. Część rpgowiczów poznałam w realu, w tym jedna osoba bardzo mnie zraniła usuwając dziecinnie ze swego życia i udając, że w nim nie istniałam. Heh bywa. W każdym bądź razie czas leci dalej, a ja nadal rpguję. Robię to codziennie, jak tylko mam możliwość. Piszę ukochane opowiadania-historyjki, ze znajomymi, których już długo znam, albo których dopiero poznałam. Dziś nie widzę problemu tak jak kiedyś wcielenia się w jakąś ludzką postać. Uważam, że wystarczy tylko odpowiednio zebrać informacje, albo myśli i już udaje nam się pisać taką osobą, jakiej potrzebuje od nas ten z kim piszemy. A więc wcielam się od tak w chłopca, od tak w dziewczynę, od tak w wilka.. I nie czuję żadnej różnicy w grze. Chociaż nie. Czuję. Jeśli na przykład staram się, pisze wiele zdań, a potem dostaje odpowiedź wartości jednego słowa, lub zdania - wpienia mnie to. A jednak pisze dalej, udając że wszystko gra. Bo przecież pisze też czasem z osobami, co zwyczajnie dopiero co weszły w ten świat. Od nich nie powinnam wymagać, lecz je do rpg przyswajać. Taa chyba kogoś, kto to przeczyta rozbawię. No cóż - ja, Avenlie mam własny świat, a za niego uważam świat mojej wyobraźni. Owszem realny też gdzieś tam jest, lecz uwielbiam uciekać do rysowania, do pisania. To odpręża, pomaga znieść wszelkie problemy w życiu właśnie realnym. Odciąć się od nich. Kiedyś słyszałam pretensję, że wole virtualny świat niż realny. I owszem kiedyś miałam z tym problem. Dziś, gdy znajoma mnie wyciągnie na spacer, czy też będzie potrzebowała w jakiejś sprawie - zawsze oderwę się od wypisania tych paru zdań na klawiaturze. Zawsze. Po to by służyć swą pomocą. Lecz gdy już się z nią pożegnam, to zaraz wracam do rpg. Uzależniona jestem? Może. Tak. Chyba. Hehehehehe kij z tym. Kocham pisać . I nie wyobrażam sobie, bym nagle miała to znienawidzić. 


        Tym wszystkim, którzy od początku mego rpg byli ze mną na nim, lub też innym blogu.. i których spotkałam później, albo których poznałam niedawno i dalej poznaje dziękuje bardzo.. Nawet nie wiecie, jak bardzo czasem głupie pisanie bzdur jest dla mnie pomocne. Choćby dziś dziękuje Yukiemu i Avril. <333333

piątek, 5 lipca 2013

Czas zmian.. cz. II

Rozdział II

         Siedziałam już od jakichś dwóch godzin sama w pokoju. Nie ciskałam się, nie krzyczałam, po prostu siedziałam. Mama rzeczywiście zabrała mi laptopa, ale nie rozpaczałam za tym jakoś szczególnie, choć niewątpliwie byłam zła. 

         Dobrze, że chociaż telefon pozwoliła mi zachować i mogłam tym samym przekazać Kamilowi, że nie wyjdę dziś z nim. Mogłam, ale czy chciałam? Nie. "Z jakiej racji ona mnie zamyka niemalże na klucz w tym pokoju? Czy ona myśli, że jak da mi szlaban to poprawie swoje oceny?? Błędne myślenie!!!" rozlegało się w mojej głowie pod wpływem wściekłości. Tak, pewnie większość z Was stwierdziłaby, że i tak jestem grzeczna, bo nawet nie śmiem jej obrażać.. Westchnęłam. I co daję nawet to rozmyślanie? Kompletnie nic. Gdyby chociaż dały jakiś sposób wyjścia z tego więzienia.. Zerknęłam na okno. A gdyby tak nim się wymknąć? Nie, to niedorzeczne. Zresztą i tak minęły już dwie godziny.. Może jutro.. Bezradna opadłam na łóżko. "Zresztą może, jak dziś będę grzeczna, to pozwoli mi jednak iść na te urodziny" . Wzięłam telefon do ręki, a ponieważ już wcześniej napisałam do swego chłopaka, oznajmiając mu, że nigdzie z nim nie wyjdę, tak więc napisałam do Anki krótkiego sms'a: "Cześć, co robisz?" . Odpowiedź dostałam po sekundzie niemalże czasu i brzmiała ona tak  "Cześć, a z Pauliną jestem. Wpaść po Ciebie? Nie jesteś z Kamilem na zakupach ? O.o" . Czułam w jej sms'ie głębokie zdziwienie, to też zaraz odpisałam : " Nie jestem, nie wpadaj.. i tak nie wyjdę. Mam szlaban". Ale ona nie dawała za wygraną : "Za co?? Dawaj bez zgody wyjdź.. Dawno nie widziałaś się z Pauliną.. Planowałam ją na imprezę wziąć z nami, bo akurat przyjechała do mnie na weekend.. " . Odpisałam jej więc: "Naprawdę nie mogę. Na jutrzejszą imprezę też nie idę :( Ale trudno jakoś postaram się to przeżyć.. Z moją mamą niczego nie ugrasz" po czym wysłałam wiadomość i zaraz po tym wyłączyłam telefon. Chyba nie chciałam już myśleć o tym że one mogą bezkarnie chodzić po domu. Położyłam telefon na szafce i odpłynęłam. Odpłynęłam to znaczy padłam na łózko i zasnęłam. Nie spałam długo, bowiem obudziło mnie łomotanie do drzwi.  To była moja mama. Niechętnie podniosłam się, tak by patrzeć jej w twarz, by zaraz usłyszeć:
 - Przyszłam sprawdzić, czy się uczysz.. Ale jak widzę, stwierdzenie odnośnie szlabanu nie poskutkowało. Chyba chcesz by trwał on dłużej. Twoja sprawa. - dobiła mnie bardziej matka i wyszła. 
A co zrobiłam wtedy? Poczułam, że zrobię jej na przekór, wyjęłam z szuflady książkę i zaczęłam się uczyć. Co dziwne po godzinie nauki umiałam to, z czego ostatnio dostałam jedynki. Zdziwiło mnie to, więc zaczęłam się uczyć dalej. Później wzięłam prysznic kolejny raz tego dnia i włączyłam sobie muzykę na słuchawkach. Akurat leciał utwór "Breaking the habbit" Linkin Park z jej mp3, której to mama też jej nie zabrała. Była to idealna piosenka na tenże moment. Mogłam bez wahania odpocząć przy niej i odprężyć.  Jednakże już po pewnej chwili postanowiłam zejść na dół i udowodnić mamie, że jednak nie jestem bezwartościowym dzieckiem. Bo przecież ona umiała moją piętę achillesową, tj. niemiecki i mogła mnie z niego przepytać, a nawet poduczyć.. Szkoda, że kiedy miałam z nim problem nigdy do niej nie przyszłam. 

         Teraz muszę o tym pamiętać. A więc zeszłam na dół i zaczęłam się rozglądać. 
- Mamo!! Mamo, gdzie jesteś? - zapytałam i nie usłyszałam odpowiedzi.