niedziela, 29 czerwca 2014

Oczami Aven. cz. 1

          Noc. Park. Mój spacer, na który wyszłam. Po co? Bo nie mogę spać i zwyczajnie chyba nie lubię..  A przynajmniej nie o tej godzinie. Jest 1 w nocy. I mimo czarnego nieba nadal widzę dosyć dużo. Może to dlatego, że ten park jest moim miejscem? Znam je wręcz na pamięć. Będąc małym szczylem bawiłam się tu codziennie. I tak to się stało, ze teraz to moje ulubione miejsce. To tu nachodzą mnie różne myśli, wizje jakiś wydarzeń, które nigdy nie miały miejsca, jak i chwilę weny. Nieraz żałuję, że na spacer nie biorę ze sobą długopisu i kartki. To moje miejsce nocą wydaje się najpiękniejsze. Może to dlatego, że jest wtedy bardziej tajemnicze, zimne, groźne? Jakoś chyba to mnie pobudza. Daje jakąś adrenalinę. Pamiętam jak raz zwiewałam z niego, bo wyobrażałam sobie, ze jakiś koleś specjalnie mnie gonił.. ale to było dawniej. Dziś nie boję się tam niczego.. Tylko chodzę w kółko po parku i rozmyślam.. o wszystkim i o niczym. Czasem o czymś ważnym, czasem o czymś mniej ważnym. Noc jest najlepszym momentem refleksji.. Często wspominam... 

           Ostatnio znowu o was.. bo przecież jakoś nie udaje mi się o was zapomnieć. W sumie przecież to niemożliwe. Byliście tym ważniejszym etapem w moim życiu i stworzyliście mi.. pole do wyobraźni w pewnej chwili. Właściwie stworzyliście mi coś lepszego niż dom.. Coś dzięki czemu moglam się ustabilizować. Wtedy były chwile gdy w tym parku... nie czułam się tak całkiem sama.. Napisałam jednego smsa i już poczułam czyjąś obecność. Byłam wilkiem. Wy też. Byliśmy jednym stadem, jedną rodziną. Dziś czuję się nieraz jakbym się błąkała. Idę.. niby gdzieś zmierzam.. ale obok mnie nikogo nie ma. Znaczy chyba że użyje wyobraźni. Wtedy może i na chwilę ktoś przy mnie będzie. Osoby w realnym świecie przy mnie? Może i są. Może i nawet są ważne. Jednak tego uczucia nie zabijają. Nie wtedy. 

             A jednak się uśmiecham. W każdej chwili mogę sobie wyobrazić, że zaczynam biec i się zmieniam.. i znowu jestem wilkiem. Tym na 4 łapach. Tym z białą bujną sierścią. Tym opuszczonym, a jednak cieszącym się, że biegnie. Nic mnie nie dogoni, nikt mi nie ucieknie. Nikt też się do mnie nie zbliży. A może i zbliży, ale tylko na chwilę, by zaraz odejść. Jak coś mi się nie spodoba.. mogę warczeć, mogę użyć zębów, przecież nie są takie słabe... a jednak jestem myślącym zwierzęciem. Nie dam zrobić z siebie mordercy, nie dam zrobić z siebie nic złego, najlepiej zwyczajnie uciekne, by przyglądać się z boku całej sytuacji, przeanalizować ją i zwyczajnie potem zareagować. 

            Dawniej miałabym Was towarzyszy. Dziś jakoś żyję z tym jak jest. Ze swoimi dziecinnymi wyobrażeniami. Bo przecież nie da się być wilkiem? Czyż nie. A jednak mam to gdzieś. Wyobraźnia daję mi siłe.. nawet podczas tego spaceru.. nawet gdy Was brakuje.. nawet gdy brakuje wielu elementów układanki.