czwartek, 31 października 2013

Hidden dreams... Prolog

             Plany. Marzenia. Jakieś trzeba mieć w życiu, by jakoś je znosić na co dzień.. Przynajmniej tak się powszechnie zakłada, że każdy do czegoś dąży. Zakłada się, że każdy ma jakiś cel w życiu - wystarczy go tylko odkryć. Jednakże łatwo tak powiedzieć, a trudniej to osiągnąć. Czy warto tracić życie na szukanie jego sensu? Czy warto w ogóle o nim myśleć i co rusz się zadręczać problemem, że się go nie znalazło? Czy też należy przejmować się tym, że żyję się po nic, jeśli tak się uważa? Czy zwyczajnie najlepiej się nad tym nie zastanawiać? Po prostu żyć dla samego życia?

             Każdy w szkole był w stanie powiedzieć, jak miała na imię. Każdy był w stanie powiedzieć, że się dobrze uczyła oraz jak ona wygląda. Przykuwała bowiem wzrok. Nie sposób było nie znać jej ze słyszenia, kiedy niemalże każdego dnia ktoś w rozmowie poruszał jej dane osobowe. Czym na to zasłużyła? Była cheerleaderką? Balowała na imprezach i to tych najlepszych obracając się w popularnym towarzystwie jako ich najważniejsza osoba? Brała udział we wszelkich olimpiadach reprezentując szkołę? Pełniła ważną funkcję w szkole?  Była niezdarna i często powodowała sytuację, że nie sposób się było z niej nie śmiać? Nic z tych rzeczy. Nic kompletnie zrozumiałego. Właściwie przy zapytaniu kogokolwiek, co takiego jest w owej dziewczynie, że wszyscy o niej mówią, ciężko było usłyszeć jakąś konkretną odpowiedź. Od razu zmieniano temat, albo odpowiadano po prostu : "Musisz parę dni pobyć w jej towarzystwie, to zrozumiesz". To stwierdzenie samo w sobie było zabawne, bo ona nigdy nie wyciągała do nikogo ręki w sprawie kontaktu. Nie szukała rozmowy. Wręcz sprawiała wrażenie, jakby ktokolwiek, kto miałby do niej podejść, od razu mógł się liczyć z rozczarowaniem. Mówiono, że jest ładna. Mówiono, że jej szczupła, zadbana, zgrabna sylwetka, jej średni wzrost, ciemne, proste włosy opadające gładko na ramiona, prosty nos, lekko duże usta, gładka, dziewczęca, lecz lekko blada twarz i jej niebieskie oczy sprawiają, że wiele chłopców nie może spojrzeć na inne dziewczyny. Była dla nich ucieleśnieniem bogini. Koleżanki z ławki, rówieśniczki, czy też cała reszta w jej szkole płci pięknej w większości zazdrościła jej tej opinii i tego zainteresowania. A jednak żadna nie śmiała puścić o niej żadnej plotki. I choć niby cieszyła się takim zainteresowaniem płci męskiej, tak żaden z nich nie odważył się choćby spróbować do niej zagadać. Czemu tak właśnie było? Bali się jej. Jej chłodnego, obojętnego, patrzącego się prawie ciągle w jeden punkt wzroku. Zdawało się nieraz, że wręcz dziewczyny w miejscu, w którym stała, wcale nie było. Tak jakby na czas przerwy odpływała w kompletnie inny, znany tylko samej sobie świat. To akurat tylko ona wiedziała. Poza tym opowiadano, że wysnuwa ona taką aurę, która z automatu mówiła każdemu: "Nie podchodź" . Tak było tylko na przerwach, chociaż czasem wyglądała łagodniej, gdy akurat miała przy sobie jakąś książkę, którą akurat się na przerwie zajęła. Natomiast na lekcjach jakby była to kompletnie inna osoba. Zapytana, bądź nie zapytana, zawsze była w stanie odpowiedzieć na każde pytanie nauczyciela, lub też nawet powiedzieć klasie coś, czego nie wiedział sam nauczyciel. Uśmiechała się też na niej czasem. Była inteligentna, oczytana i umiała z tego korzystać. Jej oceny nie schodziły poniżej 5, gdyż nie zawsze na danej pracy było zadanie na ocenę wyżej. Zastanawiano się nieraz, co taki umysł robi w szkole. Po co jej ona, jak i tak wszystko wiedziała? Dla większości osób jej wiedza, jej umiejętności i sama dziewczyna wydawały się kłopotliwe. W końcu jak tu się nie czuć skrępowanym przy kimś tak idealnym? Lecz czy była idealna? Nie ma ludzi idealnych. Zapytana raz na lekcji o swoje plany, odrzekła: "Nie mam planów. Nie mam marzeń. Są mi niepotrzebne.", Wywołała tym zdumienie i rzucane jej z każdej strony spojrzenia, ale posłała wszystkim chłodny wzrok i od razu przestali się patrzeć, pochłaniając czas lekcji. Potem tamtego dnia już się nie odezwała. Wtedy to ktoś postanowił do niej podejść. Tamtego dnia nieco się pozmieniało. Zyskała przyjaciółkę, chociaż tak bardzo nie zależało jej na posiadaniu takiej wartości jak przyjaźń. Nie mogła jednak po kilku dniach, a nawet po kilku miesiącach odpędzić się od osoby, która niemalże, jak pierwszego dnia po tej rozmowie z nauczycielką od razu podeszła do ciemnowłosej, by się jej dokładnie wypytać, czemu uważa, że marzenia są niepotrzebne, tak każdego kolejnego dnia nasuwały się jej pytania. A jednak nikt oprócz tejże ciekawskiej dziewczyny nie wysunął ręki do intrygującej wszystkich nastolatki. Nikt nie starał się jej więcej poznać. To właśnie jej tajemniczość, jej wyobcowanie, trzymanie się na uboczu, naturalne piękno, inteligencja sprawiały powszechne zainteresowanie. Nikt nie wiedział, co siedzi w jej duszy. Nawet ta dziewczyna, której udało się przy niej pozostać, bo nigdy do końca jej nie zaakceptowała.. Nikt nie wiedział, że ona sądziła, że jej życie nie składa się z żadnych wyborów, że jest bez sensu, że jest tylko egzystencją. Nikt nie wiedział, jak bardzo jest wrażliwa. Od po prostu interesująca tajemnica. I nikt nie sądził wraz z nią samą, że może ją spotkać tak wielkie zniszczenie własnych teorii..

             Czekało ją kompletnie coś zaskakującego.. Nagle musiała podjąć wiele decyzji, wybrać mniejsze zło, jeśli w ogóle takie istnieje.. Wybrać i zrozumieć, co się najbardziej liczy.. I przede wszystkim miała odnaleźć to, w co tak bardzo nie wierzyła.. Tak tu właśnie rozpoczyna się jej historia, historia pełna wielu sprzeczności.. Czy da się opowiedzieć ją w pełni, ze wszelkimi szczegółami i zagłębić się w każdy zakamarek owej historii, jak to naprawdę było? Nie sądzę, a jednak postaram się opowiedzieć ją jak najdokładniej...