czwartek, 2 listopada 2023

Oczami Aven cz. 9 - Czy może być po prostu dobrze...

Czas leczy rany - podobno...
Czas mówi - Zapomnisz
Tylko nie rozpamiętuj....
Nie da się...
Nie wyrzucisz z głowy tego, kim jesteś...
Nie wyrzucisz z głowy tego, że mogłoby być inaczej, gdyby nie te pieprzone błędy... 



Mój brat stwierdził jedno - Nie żałuj... 

Nie żałuje... Czuje żal - to różnica.
Aven

        - Uśmiechasz się - powiedział, spoglądając na nią i znajdując się nagle w pokoju. Stwierdził. Nie pytał. Pierwszy raz rzucił czysty fakt w eter zamiast czasem irytujących retorycznych pytań.
          Jego pytanie ciut wytrąciło ją z równowagi psychicznej jaką czuła w tym momencie, ale i tak się uśmiechała. Siedziała w swoim pokoju, tym małym zakątku świata, który rzekomo należał do niej, a jakoś nigdy nie czuła, by był wyłącznie jej na własność. Nigdy nie czuła w nim specjalnie odrobiny prywatności. Chyba, że była smutna. Chyba, że chciało jej się płakać i nawet to robiła... Wtedy jakoś nikt nie zauważał, że istnieje. Chociaż w każdej innej chwili zawsze mieli to jedno słowo, które wyrażało ich jakąkolwiek chęć czegokolwiek w danym momencie właśnie od niej. Jakby nie umieli chociaż na chwilę dać jej spokoju i ciszy... Z czasem przestała nawet jej żądać... I chyba właśnie wtedy ją dostała, by raz na jakiś czas mieć to zburzone.
           - No popatrz... To takie dziwne, że chce mi się śmiać, a nie ryczeć w poduszkę, zawinąć się w koc i zapomnieć, że istnieje? - zapytała ironicznie swojego przyjaciela, którego nawet przybycia nie zauważyła - Kiedy przyszedłeś Nithryu? Nie zauważyłam Cię... - stwierdziła do niebieskiego wilka.
           - Ściągają mnie Twoje myśli... Nie Ty sama. Wiesz dobrze - jestem wtedy, kiedy naprawdę mnie potrzebujesz, a nie codziennie. Chyba się dobrze bawiłaś... stąd ten uśmiech.... 
         - Nie narzekam... Poza tym wiesz.. chyba nie chce kolejny rok z rzędu prawie non stop narzekać czy to innym, zazwyczaj obcym, nieszczególnie istotnym osobom w życiu, czy też sama sobie, jak to kiedyś ktoś spierdolił moje życie i to dalej się na mnie odbija. Jak po tylu latach mimo wielu momentów, w których zrozumiałam, dlaczego tak było... czy dlaczego względem mnie się tak zachowywano, czy dlaczego w ogóle na to pozwalałam... czy co powinnam zrobić, by nie było powtórek... Wiesz... chyba pomijając te kilka ostatnich słów przemyśleń na moim blogu, w których obiecałam sobie - Nie cofaj się Aven wstecz, nie wracaj do tego, co było.. żyj dalej.. Chciałabym w końcu to zrealizować... A nie tylko gadać... Gadanie jest zbyt proste - zaśmiała się... 
               Uśmiechnął się. - Ściemniasz moja droga. Chociaż mądrze gadasz w końcu... 
              - Może i ściemniam, ale pozwól mi ten jeden dzień żyć iluzją Nithryu. Tą iluzją, w której nie będę zwyczajowa mną, która pójdzie na uczelnie, uśmiechnie się do ludzi, zaśmieje na temat tych kilku słów: "Ty znowu siedzisz w telefonie" i pomyśli.. "Jak Wy niczego nie rozumiecie", w głębi siebie chowając to, że chce zniknąć, czy inne takie czasem trochę bardziej pozytywne myśli, czasem gorsze, ale zazwyczaj mimo wszystko smutne. Zresztą pass... To byłam dawna ja.. Nie chce taka być. Nie chce mieć takich momentów. 
              Wilczek wstał od jej boku, przy którym wcześniej siedział, przeszedł kawałek z powrotem w głąb mieszkania, jakby miał zamiar się cofnąć do pokoju rodziców Aven. Milczał. Zastanawiał się, jak znowu ma nią wstrząsnąć. Ile razy już to on był jej głosem sumienia? Ile razy stawiał do pionu jej dość chwiejną psychikę? Ile razy tak naprawdę mogła na kogoś innego polegać niż na jego czy samą siebie? Pewnie były takie momenty, ale było ich naprawdę niewiele w życiu, by przestała potrzebować jego pomocy. 
              - Pamiętasz New'iego? - zapytał nagle zastanawiając się, czy na pewno powinni zostać na tej małej przestrzeni, którą był jej pokój. Przecież zawsze mogliby wyjść na dwór. Tylko by jej podpowiedział - weź psy na spacer - i już po chwili odczuliby powiew świeżego powietrza. To mogłoby im pomóc, ale pewnie dość szybko ucięłaby temat. 
              - Pamiętam. Czemu pytasz?
              - On zawsze się uśmiechał. Nieważne co by się działo... On się uśmiechał. 
             - Chyba zapominasz, że New'ie to część mnie. Część bardzo związana ze mną, o której nigdy nie zapomnę. Zresztą dobrze wiesz, że istnieje pewnych kilka nicków z przeszłości w mojej głowie, które miało dość istotne znaczenie na to, że jeszcze jestem, jak i na to, że jestem, kim jestem. Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby nie pojawili się w moim życiu.
             - Tak samo dałabyś sobie radę i dobrze o tym wiesz. To były tylko napędy - te kilka istotnych cegiełek, że chciałaś czegoś, że walczyłaś sama ze sobą... Więc sama mi powiedz... Czemu teraz ciągle mimo wszystko wracasz do tego, jak było kiedyś, czy tego, że ktoś zrobił coś, a to niekoniecznie Ci pasowało... 
             - Nie wiem Nith... Nawiązujesz do obecnego roku, a nie 2014, prawda?
             - Nawiązuje i do tego i do tego.. Odpowiedz sobie sama - podobał Ci się ten rok?
           - Wiesz - jakby tak być obiektywnym, to nie był najgorszy rok. Pierwszą połowę roku cały czas się śmiałam, uśmiechałam, czasem tylko coś mnie denerwowało. Gorzej było od wakacji, ale w tym może jest trochę mojej winy. Widzisz - przyciągam ludzi z problemami. Widzisz garnie mnie do tych, co mają coś w życiu, co dla większej części społeczeństwa nie jest normalne.. Wtedy popełniam podstawowy błąd. Jestem dla tych ludzi zawsze, zapominam o tym, że też mogę ich potrzebować, a kiedy serio kogoś potrzebuje - jestem z tym sama. W te wakacje ten błąd trochę mnie kosztował. Znowu się na kimś zawiodłam. Znowu zostałam sama. Nie chce już zapominać o własnych potrzebach. Wiem - raczej nigdy nie zniknie mi z umysłu chęć troski i martwienie się o tych, którzy nawet na to nie zasługują, ale... 
              - To nie na tym polega, chciałaś powiedzieć? - zaśmiał się tym razem on. - wiesz wiele rzeczy, które się wykonuje, nie definiuje tego, jak naprawdę wygląda, albo powinno wyglądać życie. Mimo wszystko Aven - życie ma te mankamenty, że zawsze trafi się kilku takich, co skutecznie zepsują nam ochotę do życia.
                - Chyba powinniśmy skończyć tę rozmowę, bo wkrada się tu za dużo filozofii. Masz rację, a jednak pozwolę sobie zażyczyć.. Chce być silniejsza Nithryu. Chce nie spotykać na swojej drodze ludzi nie wartych uwagi, a jak już takich spotkam, szybko spuszczać ich z centrum swojego zainteresowania.. Chce zrealizować to, czego od wielu lat mi się nie udaje.... Chce się uśmiechać. Przede wszystkim chce się uśmiechać.... Pod sam koniec roku zmarła moja znajoma. Pamiętam ją, jako przeciwnika na ringu wystaw psich. Zawsze była uśmiechnięta i nie tylko ja to powiem. Nie przyjaźniłyśmy się, bo była to starsza ode mnie kobieta, trochę młodsza od mojej mamy, ale mimo to... jak spotkałyśmy się na wystawach zawsze była miła pogawędka, nawet kiedy moje psy schodziły z ringu z niczym, a ona wygrywała, czy odwrotnie. Miała ogromną wiedzę, w tym co właściwie w jakiś sposób jest nadal moją pasją. Kiedy o tym myślę, odczuwam żal. Życie czasem bywa zbyt kruche by je tak po prostu odbierać sobie, albo by tracić życiowe momenty nad użalaniem się, jak to było kiedyś... Przecież to było i nie wróci. Nie cofniesz czasu, by coś co miało miejsce, się nie wydarzyło, a skoro tego nie zrobisz - nie żałuj czegoś, na co nie masz wpływu. To nie powinno wpływać na Twoje życie. Tak uważa mój brat. Czy podzielam jego zdanie? Tak i nie. Nie żałuje minionych wydarzeń. Jest mi tylko żal tego, co było, było dobre, a już nigdy nie wróci i nie będzie tak samo. Mniejsza - chodźmy zatańczyć. Sylwester jeszcze trwa - mruknęła i nie wyłączając laptopa śmignęła z Wilkiem na parkiet, ustawiając muzyke, by po chwili wrac z jej pierwszymi krokami odczuć szał tego dnia i znowu się zapomnieć... Zapomnieć o bólu,  o smutku, po prostu się bawić...

**** 

Tym akcentem kończę 2018 rok. To nie był najgorszy rok, a jednak znowu miałam dołek. Znów zbyt długo on trwał. Ponownie za długo się z niego podnoszę... Ale daje radę. W końcu dam radę, wstanę i po prostu ruszę przed siebie... 

W Nowym Roku właśnie rozpoczętym... chce już w końcu nie patrzeć wstecz. Chce komuś zaufać i się nie sparzyć. Mówiono mi - życie ma to do siebie, że wielu dupków spotkasz na swojej drodze - ja nie chce. Omińcie mnie i dajcie mi święty spokój. Chyba starczy mi wrażeń z takim typem osobistości. 

Chce wrócić do agility. 
Chce wrócić do wystaw.
Chce działać... a nie zastanawiać się - tyle rzeczy można byłoby zrobić....
Chce zdać inżynierkę. 
Chce zdać prawko. 
A jak zdam, pojechać gdzieś prosto przed siebie... z kimś bliskim obok.

Ps. Wrzucam to na bloga, parę lat po tym, jak to napisałam... Ciekawe czy ktoś jeszcze to czyta. Czy ktoś pamięta, że mój blog istnieje/istniał i że czasem ktoś tak durny jak ja opisywał w nim swoje stany emocjonalne. Tak teraz sobie myślę - w chwili, gdy to napisałam - nie chciałam tego wrzucać, bo to znowu były smęty. Nie chciałam wychodzić na osobę, która już inaczej nie potrafi. Chyba to już faktycznie za mną, ale ten wpis nadal jest jakąś częścią mnie.