wtorek, 4 lipca 2017

Oczami Aven cz. 8 - Idź przed siebie, nie oglądaj się wstecz...

Stała na rozstaju ścieżek. Dwie ścieżki przed nią. Jedna prowadziła w prawo, a drogowskaz przy niej wyświetlał "Skrót do życia". Kolejna prowadziła w lewo. Przy niej też był znak, tym razem pokazujący "Skrót do śmierci". Ktoś się dziewczynie przyglądał. Wydawała się zagubiona, na jej twarzy widniał smutek. Wybory są przecież trudne. Czasem ciężko podjąć ten właściwy krok. 
"Ciekawe, co się stało" pomyślał obserwator przyglądając się jej. Po chwili zauważył, jak dziewczyna odwraca się za siebie. "No tak... zawsze może się cofnąć, sobie tylko znaną wcześniej ścieżką..." pomyślał widząc, jak ta wykonuje krok do tyłu, jednak po chwili staje, jakby sama toczyła ze sobą walkę. "Nie rób tego dziewczyno! Nie warto się cofać. Czy to przyniosło Ci uśmiech? Te wcześniejsze momenty? Zastanów się." pomyślał, starając się dać jej wsparcie, ale nie powiedział tego na głos. Nie chciał się wtrącać. 
To było jej życie, a każdy, czy chce tego czy nie, sam musi nauczyć się podejmować decyzje... Odwróciła się z powrotem do ścieżek i dostrzegł na jej twarzy zupełnie inny wyraz - zacięcie, upór, jakby już wiedziała, że tak łatwo się nie podda. Po krótkiej chwili był też świadkiem czegoś niezwykłego. Dziewczyna zaczęła szeptać, aż przed jej oczami pojawiła się ścieżka na wprost. Tutaj nie było żadnego drogowskazu, a więc droga wiodła w nieznanym jej kierunku. 
- Nie będę się cofać.. Nie będę iść na skróty... Pozwolę życiu samemu się toczyć... Niech będzie co ma być - powiedziała stawiając kroki naprzód i znikając obserwatorowi z oczu. 
W ostatniej sekundzie, gdy jeszcze ją widział, pomyślał: "Dobry wybór dziewczyno, powodzenia.". 


Są takie chwilę w życiu, gdy coś nas gnębi, coś smuci, czegoś mamy dość. Nie umiemy sobie z tym radzić, wylewamy łzy, albo kłócimy się ze światem ciągle i ciągle usiłując tylko znaleźć wsparcie. W moim życiu było wiele smutnych momentów. Wiele, o których mogę napisać, przytoczyć, opowiedzieć... A jednak w sumie staram się już tego nie robić. Te chwilę były i minęły. Jest dobrze.

Po co się cofać? Co daje nam patrzenie za siebie i myślenie, że skoro kiedyś było tak, to jeszcze się to powtórzy? Naprawdę...to ma jakiś sens? Może kiedyś myślałam, że rozpamiętywanie przeszłości da mi to, że nie powtórze błędów, a jednak czasem mam wrażenie, że w moim życiu koło nitki czasu zatacza pętle i powtarzają się te same schematy. I w którymś momencie zorientowałam się, że kiedy myśle o przeszłości, chwytam się jej, działam dokładnie tak samo, jak kiedyś. Więc po co? Czy nie warto pamiętać, ale odpuścić? Czułam żal. Już właściwie nie czuję. Myśle, że tamte chwile uczyniły mnie silniejszą. 

Dziś uśmiecham się, kiedy widzę deszcz, czy słońce. Dziś spotykam się z przyjaciółką i kiedy wspominamy stare czasy, śmiejemy się obie, jakie byłyśmy wtedy głupie. Dziś jestem dla niej wsparciem, a ona dla mnie. Dziś, kiedy mam ochotę - wyjeżdżam w trasę do fantastycznych ludzi i świetnie się bawię. Dziś nie oczekuje od kogoś zbyt wiele. Staram się wręcz nie oczekiwać wcale, poza oczywistą chęcią przyjaźni z każdym, kogo tylko poznam niezależnie, czy będzie to sieć, czy świat realny. Dziś nie wstydzę się żartować z rzeczy, które niektórych mogą zawstydzać.. 

Jedno mnie zastanawia - Dlaczego ludzie są dla siebie wredni? Dlaczego nie starają się jeden drugiemu poprawiać nastrój? Czy życie nie byłoby wtedy piękniejsze? Dziś jestem właśnie taką osobą, co chciałaby wszystkim dać uśmiech. No dobrze - zawsze taka byłam. Tylko teraz myślę też i o sobie, a nie tylko o innych. Wiecie jednak kiedy mi źle, potrzebuje jak każdy ciepła, nie spychoterapii, która wpędza w większego doła... 

Jednak nawet kiedy już jest źle, to przecież to zawsze mija i jest dobrze, więc pamiętać należy jedno - nie rozpamiętujmy tych złych momentów, pamiętajmy te dobre. I dążmy do tego, by było dobrze... Na to nastawmy swoje życie. "Idźmy przed siebie, nie oglądając się wstecz... tak żeby było dobrze"...