Moja głowa jest przepełniona. Za dużo myśli. Zbyt wiele chaosu. Chciałabym umieć to uporządkować, powkładać do szuflad i zamknąć na klucz, by nie mogło to przejąć nade mną kontroli. Coś jakby mi nie pozwala. Czuję się zniewolona.. Zniewolona przez wydarzenia. Boję się tego, co się dzieje, tego, co ma nadejść również. Boję się jakbym miała na to większy wpływ. Niby ja podejmuje decyzje, a jednak kiedy mam wiedzieć, że dana decyzja jest słuszna? Nigdy nie ma się pewności.
Chciałabym usnąć, wstać i nie mieć już wątpliwości. Być pewna tego, co robię. Nie żałować niczego. Po prostu uśmiechać się do świata.
A jednak nawet jak się uśmiecham, to ten uśmiech kryje w sobie cień smutku. Ciągle pamiętam, nigdy nie zapominam. Zastanawiam się, jakby to było niczym się nie przejmować? Stracić wszelkie uczucia? Nieraz sobie myślę, że właśnie tego bym chciała. Stracić wszelką wrażliwość na cokolwiek. Życie niesie z sobą zbyt wiele bólu i smutku.
Patrze na zdjęcia na biurku. Te przedstawiające moje stare klasy, właściwie te najdawniejsze. Zabawne, że akurat na nich się również uśmiechałam, a przecież wspomnienia z tamtych lat to też swego rodzaju ból.. Zabawne.. Chcę ucieć, Chce zniknąć. Chce przestać cokolwiek już czuć.
Biorę uspokajający wdech. Muszę się ogarnąć. Nie wolno mi tak pesymistycznie myśleć. Co mi po tym bowiem?.."
Pamiętam, jak to napisałam. To był zły okres, to był naprawdę zły okres.... Czasem są takie dni, takie gdy wszystko denerwuje, gdy masz ochotę krzyczeć, gdy szukasz ucieczki. W moim życiu uciekałam ciągle i ciągle, dalej uciekam, kiedy mi źle.
Chciałabym usnąć, wstać i nie mieć już wątpliwości. Być pewna tego, co robię. Nie żałować niczego. Po prostu uśmiechać się do świata.
A jednak nawet jak się uśmiecham, to ten uśmiech kryje w sobie cień smutku. Ciągle pamiętam, nigdy nie zapominam. Zastanawiam się, jakby to było niczym się nie przejmować? Stracić wszelkie uczucia? Nieraz sobie myślę, że właśnie tego bym chciała. Stracić wszelką wrażliwość na cokolwiek. Życie niesie z sobą zbyt wiele bólu i smutku.
Patrze na zdjęcia na biurku. Te przedstawiające moje stare klasy, właściwie te najdawniejsze. Zabawne, że akurat na nich się również uśmiechałam, a przecież wspomnienia z tamtych lat to też swego rodzaju ból.. Zabawne.. Chcę ucieć, Chce zniknąć. Chce przestać cokolwiek już czuć.
Biorę uspokajający wdech. Muszę się ogarnąć. Nie wolno mi tak pesymistycznie myśleć. Co mi po tym bowiem?.."
Pamiętam, jak to napisałam. To był zły okres, to był naprawdę zły okres.... Czasem są takie dni, takie gdy wszystko denerwuje, gdy masz ochotę krzyczeć, gdy szukasz ucieczki. W moim życiu uciekałam ciągle i ciągle, dalej uciekam, kiedy mi źle.
21.08.2024
Kiedy myślałam, że już nigdy nic nie napisze... Myślałam, że tu nie wrócę. I na pewno nie dokończę myśli z 2017-2020 roku... Wszystko o czym tak naprawdę myślę - przywołuje ból i łzy. Czasem jest tak cholernie ciężko. Codziennie wstaje i wmawiam sobie, że przecież nie czuję już nic i jednocześnie często wcale nie mam ochoty wstać.
Wmawiam sobie - nic nie jest w stanie mnie zranić.
Nie płakałam na pogrzebie mamy, a przynajmniej nie na tyle, by ktokolwiek to zauważył. Odcięłam się od emocji. Zablokowałam możliwość załamki. Obiecałam sobie, że nie pozwolę sobie poczuć się znowu tak jak kiedyś... Bezsilnie, samotnie, bez poczucia wpływu na cokolwiek.
Dorosłość jest zwyczajnie do bani. Nie wiem, czemu jak inni myślałam - dorosnę = zacznę spełniać marzenia...? Dlaczego rodzice nie tłumaczą dzieciom, że w dorosłym życiu nic nie przychodzi łatwo? Dlaczego nie mówią, że część ludzi ma po prostu odrobinę więcej szczęścia nie musząc się niczym martwić, chociaż nie - zawsze znajdzie się coś, co będzie czyimś problemem, ale nadal mają jednak odrobinę łatwiej w tym życiu na start... ? Niemniej nadal niektórzy ludzie, by móc się realizować - muszą włożyć w to dużo pracy, a czasem choć się starają - życie ich po prostu kopie mocno w dupę...
Brakuje mi mamy. Brakuje mi ludzi, których miałam za przyjaciół. Brakuje mi zwyczajnej możliwości przytulenia się do kogoś i na moment pozostania w iluzji, że tak pozostanie już zawsze... A jednocześnie nie mam ochoty się już oszukiwać. Nie chce czuć całego bólu związanego z tęsknotą za kimś przy kim czułam się zwyczajnie dobrze, chociaż co jakiś czas i tak to czuję...
Chciałabym faktycznie też nic nie czuć, być niewrażliwa na czyjeś poważne problemy... Nie czuć tej potrzeby, że musze być czyimś wsparciem, bo ten ktoś i tak ma ciężko w życiu... Szkoda tylko, że kiedy obiecuje sobie - to ostatni raz, kiedy zainteresuje się czyimś życiem... Jak przychodzi co do czego i tak pytam: "Hey co się stało? Czy dobrze się czujesz?". By potem ta sama osoba zraniła mnie czynami bądź słowami.
Da się zabić w sobie całkowicie uczucia? Albo uodpornić na czyjeś problemy?
Ale paradoksalnie... nie chce być egoistą... Tylko dlaczego te uczucia tak bardzo bolą?
Nie zawsze jest tak źle.... Czasem czuję, że faktycznie mogę wszystko, że już zaczyna być dobrze...
By znowu i znowu zadziało się coś, co zepsuje całe to nastawienie... Jednocześnie to poczucie samotności nigdy nie znika, nawet kiedy nie jestem sama...
Czasem myślę, mogłabym zasnąć i już się nie obudzić. Za dużo tego wszystkiego we mnie. A czasem z tym walczę.... i robię po prostu swoje. Szkoda tylko że na chwilę to działa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz